Najpierw była tylko informacja w książce o Surinamie.
Interesująca, nawet intrygująca.
Potem pojawiła się reklama na lotnisku.
Zawierająca obietnicę.
W sali przylotów, gdzie ją umieszczono, tam, gdzie ćwiczyliśmy się w cierpliwości stojąc w długiej kolejce do kontroli paszportowej, robiła kolosalne wrażenie. Nie wielkością, ale barwami i tymi małymi kropelkami - no, powiedzmy - rosy.
Kiedy w końcu dotarliśmy do Paramaribo, pokonując kolejne przeszkody, a to pod postacią kontroli paszportowej, a to wydawania bagażu, czy korka rozciągającego się na długości trzydziestu kilometrów, zapomniałem o tym zmęczony długim lotem i ćwiczeniem się w cierpliwości.
Gdy tylko zaparkowałem w naszym apartamencie walizki, otworzyłem lodówkę... były tam dwie puszki, zimne jak biegun północny, niemal zmrożone, ale pełne emocji... Nie pamiętam, aby otworzenie puszki, takie 'cyk', a może raczej 'psyk', tak mnie uradowało. Mnie i M., która piwa raczej nie pija, najwyżej ode mnie podpija, by stwierdzić potem z grymasem - zresztą za każdym razem - gorzkie! Tym razem z wdzięcznością skorzystała z produktu browarniczego pochodzenia lokalnego. To był niezapomniany moment! Ulga, błogostan, konsolacja...
Następnego dnia, robiąc rozpoznanie miasta spacerem, dotarliśmy do budynku Wagi w dawnym porcie Paramaribo, gdzie mierzono i ważono rozładowywane produkty, obkładając podatkami i akcyzami.
Teraz znajduje się tu restauracja "De Waag". Usiedliśmy tam, gdzie był przewiew. Chłodny strumień powietrza przywołał wspomnienie orzeźwiającego łyku piwa parbo. Zanim zamówiliśmy coś do jedzenia, spróbowaliśmy piwa, czy nas smaki wczorajszego wieczoru nie zmyliły. Nie, nie zmyliły.
M. powiedziała, że chyba nauczy się tutaj pić piwo, choć mama ją zawsze przed tym przestrzegała. A ja sobie pomyślałem: 'co też te tropiki robią z człowieka!'
Piwo parbo jest produkowane od połowy lat pięćdziesiątych i jest jednym z najpopularniejszych w kraju. Już w 1958 roku podczas światowego konkursu piw w Gandawie otrzymało Prix d'Excellence.
Jeden z surinamskich zespołów nagrał nawet piosenkę o najlepszym piwie.
Trunek ten to klasyczny pils. Jest delikatny. Może przyczyną jest zachowanie Reinheitsgebot? Z tą tylko różnicą, że zamiast jęczmienia używa się... lokalnego surinamskiego ryżu. Stąd tylko lekka goryczka. Nie wi ęcej niż potrzeba dla orzeźwienia. Piwo nie jest ciężkie. Nie uderza do głowy. W sam raz na upały panujące w tropikach.
Oprócz małych puszek można w sklepach kupić też większe. Ale bardzo popularne są jednolitrowe butelki. Wydają się niepraktyczne, bo piwo momentalnie się ogrzewa, kiedy temperatura otoczenia wynosi około 30 stopni Celsjusza, albo tak jak tego dnia, kiedy zrobiono poniższe zdjęcie, kiedy było 37 st. C. Jednak kiedy zamawia się taką butlę, obsługa, jak w E'tembe, przynosi wiaderko z lodem. Pomysł jest szampański.
Interesująca, nawet intrygująca.
Potem pojawiła się reklama na lotnisku.
Zawierająca obietnicę.
W sali przylotów, gdzie ją umieszczono, tam, gdzie ćwiczyliśmy się w cierpliwości stojąc w długiej kolejce do kontroli paszportowej, robiła kolosalne wrażenie. Nie wielkością, ale barwami i tymi małymi kropelkami - no, powiedzmy - rosy.
Kiedy w końcu dotarliśmy do Paramaribo, pokonując kolejne przeszkody, a to pod postacią kontroli paszportowej, a to wydawania bagażu, czy korka rozciągającego się na długości trzydziestu kilometrów, zapomniałem o tym zmęczony długim lotem i ćwiczeniem się w cierpliwości.
Gdy tylko zaparkowałem w naszym apartamencie walizki, otworzyłem lodówkę... były tam dwie puszki, zimne jak biegun północny, niemal zmrożone, ale pełne emocji... Nie pamiętam, aby otworzenie puszki, takie 'cyk', a może raczej 'psyk', tak mnie uradowało. Mnie i M., która piwa raczej nie pija, najwyżej ode mnie podpija, by stwierdzić potem z grymasem - zresztą za każdym razem - gorzkie! Tym razem z wdzięcznością skorzystała z produktu browarniczego pochodzenia lokalnego. To był niezapomniany moment! Ulga, błogostan, konsolacja...
Następnego dnia, robiąc rozpoznanie miasta spacerem, dotarliśmy do budynku Wagi w dawnym porcie Paramaribo, gdzie mierzono i ważono rozładowywane produkty, obkładając podatkami i akcyzami.
(ryc. ok. 1829, www) |
M. powiedziała, że chyba nauczy się tutaj pić piwo, choć mama ją zawsze przed tym przestrzegała. A ja sobie pomyślałem: 'co też te tropiki robią z człowieka!'
Piwo parbo jest produkowane od połowy lat pięćdziesiątych i jest jednym z najpopularniejszych w kraju. Już w 1958 roku podczas światowego konkursu piw w Gandawie otrzymało Prix d'Excellence.
(www) |
(fot. z książki Gerarda van Westerloo i Willema Diepraama Firmangron, 1975) |
Jeden z surinamskich zespołów nagrał nawet piosenkę o najlepszym piwie.
Trunek ten to klasyczny pils. Jest delikatny. Może przyczyną jest zachowanie Reinheitsgebot? Z tą tylko różnicą, że zamiast jęczmienia używa się... lokalnego surinamskiego ryżu. Stąd tylko lekka goryczka. Nie wi ęcej niż potrzeba dla orzeźwienia. Piwo nie jest ciężkie. Nie uderza do głowy. W sam raz na upały panujące w tropikach.
Oprócz małych puszek można w sklepach kupić też większe. Ale bardzo popularne są jednolitrowe butelki. Wydają się niepraktyczne, bo piwo momentalnie się ogrzewa, kiedy temperatura otoczenia wynosi około 30 stopni Celsjusza, albo tak jak tego dnia, kiedy zrobiono poniższe zdjęcie, kiedy było 37 st. C. Jednak kiedy zamawia się taką butlę, obsługa, jak w E'tembe, przynosi wiaderko z lodem. Pomysł jest szampański.
Komentarze
Prześlij komentarz