Przejdź do głównej zawartości

Parbo biri, dat n'a biri!

Najpierw była tylko informacja w książce o Surinamie.
Interesująca, nawet intrygująca.
Potem pojawiła się reklama na lotnisku.
Zawierająca obietnicę.


W sali przylotów, gdzie ją umieszczono, tam, gdzie ćwiczyliśmy się w cierpliwości stojąc w długiej kolejce do kontroli paszportowej, robiła kolosalne wrażenie. Nie wielkością, ale barwami i tymi małymi kropelkami - no, powiedzmy - rosy.

Kiedy w końcu dotarliśmy do Paramaribo, pokonując kolejne przeszkody, a to pod postacią kontroli paszportowej, a to wydawania bagażu, czy korka rozciągającego się na długości trzydziestu kilometrów, zapomniałem o tym zmęczony długim lotem i ćwiczeniem się w cierpliwości.


Gdy tylko zaparkowałem w naszym apartamencie walizki, otworzyłem lodówkę... były tam dwie puszki, zimne jak biegun północny, niemal zmrożone, ale pełne emocji... Nie pamiętam, aby otworzenie puszki, takie 'cyk', a może raczej 'psyk', tak mnie uradowało. Mnie i M., która piwa raczej nie pija, najwyżej ode mnie podpija, by stwierdzić potem z grymasem - zresztą za każdym razem - gorzkie! Tym razem z wdzięcznością skorzystała z produktu browarniczego pochodzenia lokalnego. To był niezapomniany moment! Ulga, błogostan, konsolacja...

Następnego dnia, robiąc rozpoznanie miasta spacerem, dotarliśmy do budynku Wagi w dawnym porcie Paramaribo, gdzie mierzono i ważono rozładowywane produkty, obkładając podatkami i akcyzami.

 (ryc. ok. 1829, www)
Teraz znajduje się tu restauracja "De Waag". Usiedliśmy tam, gdzie był przewiew. Chłodny strumień powietrza przywołał wspomnienie orzeźwiającego łyku piwa parbo. Zanim zamówiliśmy coś do jedzenia, spróbowaliśmy piwa, czy nas smaki wczorajszego wieczoru nie zmyliły. Nie, nie zmyliły.


M. powiedziała, że chyba nauczy się tutaj pić piwo, choć mama ją zawsze przed tym przestrzegała. A ja sobie pomyślałem: 'co też te tropiki robią z człowieka!'

Piwo parbo jest produkowane od połowy lat pięćdziesiątych i jest jednym z najpopularniejszych w kraju. Już w 1958 roku podczas światowego konkursu piw w Gandawie otrzymało Prix d'Excellence.

(www)

(fot. z książki Gerarda van Westerloo i Willema Diepraama Firmangron, 1975)

Jeden z surinamskich zespołów nagrał nawet piosenkę o najlepszym piwie.



Trunek ten to klasyczny pils. Jest delikatny. Może przyczyną jest zachowanie Reinheitsgebot? Z tą tylko różnicą, że zamiast jęczmienia używa się... lokalnego surinamskiego ryżu. Stąd tylko lekka goryczka. Nie wi ęcej niż potrzeba dla orzeźwienia. Piwo nie jest ciężkie. Nie uderza do głowy. W sam raz na upały panujące w tropikach.

Oprócz małych puszek można w sklepach kupić też większe. Ale bardzo popularne są jednolitrowe butelki. Wydają się niepraktyczne, bo piwo momentalnie się ogrzewa, kiedy temperatura otoczenia wynosi około 30 stopni Celsjusza, albo tak jak tego dnia, kiedy zrobiono poniższe zdjęcie, kiedy było 37 st. C. Jednak kiedy zamawia się taką butlę, obsługa, jak w E'tembe, przynosi wiaderko z lodem. Pomysł jest szampański.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siermiężni sierżanci

Co się dzieje w Surinamie? Nie, to pytanie nie jest dowodem na to, że w tym kraju wydarzyła się jakaś katastrofa. I nie, nie będzie tutaj również najnowszych wiadomości "z Surinamu" - o tym jest mowa w innych wpisach . "Co się dzieje w Surinamie?" świadczy raczej o tym, że mam z tyłu głowy stale 'co się dzieje w Polsce?' Pobyt w byłej holenderskiej kolonii i pierwsze doświadczenia z tym krajem nastrajają mnie bowiem dość refleksyjnie, bo wiele rzeczy, o których tutaj słyszę i które sam widzę, jako żywo, przypomina mój kraj. Nawet jeśli zamieszczone zdjęcia różnią się niekiedy znacznie od obrazków z Polski, to wielokrotnie podczas tego pobytu nachodziła mnie myśl o własnym kraju i skojarzenie z nim. Busiki-taksówki to podstawowa komunikacja mieszkańców Paramaribo (fot. J. Koch) Widok na rzekę Surinam (fot. J. Koch) Surinam ma swojego właściciela. To jeden człowiek. Nie rządzi jednak z tylnego siedzenia i nie jest jedynie 'zwykłym posłem'

Surinam w świątecznej atmosferze (impresje)

Mikołajkowe (niderl. Sinterklaas) i świąteczne atrybuty bożonarodzeniowe to w Surinamie nie tylko pozostałość kolonialna, lecz także żywa tradycja. Jest podtrzymywana przez różne kościoły chrześcijańskie. W miejscowych zborach Ewangelickiej Jednoty Braterskiej, zwanej też Braćmi Morawskimi lub Herrnhutami (Unitas Fratrum), można zobaczyć herrnhuckie gwiazdy, które, tak jak w niemieckim Herrnhut, zawiesza się od pierwszej niedzieli adwentu. Ale symbolika utrzymuje się też dzięki kilkusettysięcznej diasporze w Holandii, a raczej należałoby powiedzieć - z Holandii. Wielu obywateli Królestwa Niderlandów pochodzenia surinamskiego przyjeżdża bowiem na święta do kraju przodków. Mnie jednak nikt nie przekona, że klimat świąt pod palmami, choć egzotyczny i mający wiele zalet, może się równać z europejską atmosferą.

Droga do serca kraju

Najpierw droga do stolicy. Pendolinem. Zapomniałem o strefie ciszy, więc jestem wystawiony teraz na rozmowy Polaków o niczym, pokazywanie sobie śmiesznych filmików, oglądanie żenujących seriali... Wrzucony w sam środek krajowej komunikacji między Polkami i Polakami, którzy nagle doświadczają wzmożenia werbalnego, staram się skupić i doczytać lektury obowiązkowe. Odświeżam sobie książkę Antona de Koma "My niewolnicy Surinamu" ( Wij slaven van Suriname , 1934), o której wspólnie z M. mamy wygłosić referat na konferencji w Paramaribo. Referat gotowy, ale jeszcze to i owo trzeba doszlifować, może coś dopisać, coś usunąć. Potem naczytać się tekstu, aby zmieścić się w regulaminowym czasie. Znajduję w plecaku z komputerem mały notatnik z Festiwalu Miłosza z napisem "zdobycie władzy", co było mottem tegorocznej edycji, na której M. prezentowała bośniacką poetkę Feridę Duraković . Przypadków nie ma - to motto o zdobywaniu władzy jak nigdy pasuje do de Koma. Lubię takie &#