Przejdź do głównej zawartości

Wyrok na prezydenta Boutersego (miejsce mordu)

Trzeciego dnia obrad konferencji Cross Over / Caran, podczas przerwy kawowej dostaliśmy wiadomość o wyroku na Boutersego. Surinamski sąd ogłosił właśnie wyrok: 20 lat więzienia.

Najbliżej do dyktatora podeszła M.; kobiety mają ten dar.
Wciskając się między ochronę i kamerzystów cyknęła tę fotkę.
Desi Bouterse w polowym mundurze podczas obchodów 44. rocznicy ogłoszenia niepodległości w 1975 roku.
Obok, z żółtą opaską na włosach, jego żona (jako first lady pobiera wysoką pensję).

Desi Bouterse, aktualnie urzędujący już drugą kadencję prezydent Surinamu, dokonał w 1980 roku wojskowego puczu zwanego zamachem sierżantów. Nazwa wydaje się nie do końca poważna, bo 'pucz pułkowników', a nawet 'zamach stanu kapitanów' brzmiałby być może lepiej, ale przecież lepszy by nie był: w Surinamie zawieszono konstytucję, rozwiązano parlament, a junta rządziła krajem za pomocą dekretów.

W 1982 roku zaczęły narastać w kraju protesty. Odpowiedzą były represje. Początkowo zastraszanie. Potem strzelano w okna mediów krytycznych wobec niedemokratycznych rządów. Terroryzowano związkowców. W grudniu 1982 roku, doszło do bezprawnych aresztowań. W nocy zatrzymano 15 przedstawicieli opozycji. Byli wśród nich dziennikarze, adwokaci, działacze związkowi, naukowcy (psycholog, matematyk), ale także dwóch wojskowych i dwóch przedsiębiorców. Przewieziono ich skutych do Fortu Zelandia i tutaj rozstrzelano. Jak oświadczył następnego dnia Bouterse "podczas próby ucieczki".

Fort wznieśli na początku XVII wieku Holendrzy, by chronił ich faktorię handlową. W 1651  roku zdobyli go Anglicy i nazwali Fortem Willoughby. Ale niebawem, w 1667 roku, zajęli go Zelandczycy i przemianowali na Fort Zelandia.

Widok z fortu na rzekę Surinam (fot. J. Koch)

Rzeka Surinam, w głębi Fort Zelandia, Rijksmuseum, 1849

Fort Zelandia, Rijksmuseum, 1860-62

Budowla nie jest najdogodniej położona na rzeką Surinam. Przede wszystkim nie widać z niej rzeki Commewijne i zakola, gdzie wpada do rzeki Surinam i wspólnie uchodzą już do oceanu. Nad Commewijne położone były liczne plantacje, a piraci i okręty obcych bander mogły nie niepokojone docierać do nich i grabić lub żądać okupu, jak Francuzi w 1712 roku. Jednak budowa umocnień w tym akurat miejscu nie była całkiem szalonym pomysłem, gdyż tereny w tej okolicy są grząskie i już Indianie, którzy mieli tutaj swoją osadę, odkryli, że właśnie w tym miejscu woda nanosiła wiele muszli, które przez wieki zestaliły się w skałę i utwardziły grunt.

Fort stał się z czasem koszarami, a następnie więzieniem. W 1967 roku odrestaurowano budynki i umieszczono tutaj Muzeum Surinamskie. W 1982 roku dyktator Bouterse zajął dla swojej junty cały kompleks, tutaj urzędował i przetrzymywał swoich oponentów, np. Surendre Rambocusa, który w marcu 1982 roku zorganizował nieudany zamach stanu na klikę Boutersego, za co skazano go na 12 lat więzienia. Ale nie odsiedział wyroku i nie doczekał wolności...

Dziedziniec Fortu Zelandia - widok dzisiejszy (fot. J. Koch)

Flizy holenderskie w jednym z pomieszczeń fortu (fot. J. Koch)

Wejście do fortu - widok od strony dziedzińca (fot. J. Koch).

Widok na bastion Veere,
gdzie w grudniu 1982 roku dokonano egzekucji 15 opozycjonistów (fot. J. Koch).

Opowieści dyktatora, że opozycjonistów zastrzelono "podczas próby ucieczki można włożyć między bajki. Wystarczy spojrzeć na położenie bastionu Veerle i miejsce po wewnętrznej stronie muru, gdzie utkwiły kule (fot. J. Koch). 


Tablica pamiątkowa ku czci rozstrzelanych opozycjonistów
odsłonięta w 2009 roku.


Dziury w murze to miejsca, gdzie utkwiły kule.
W późniejszych latach pobrano stamtąd próbki wycinając kawałki skały,
aby  zabezpieczyć ślady oraz określić tor pocisków. 

Miejsce w bastionie Veerle, gdzie dokonano egzekucji.

Miejsce egzekucji


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siermiężni sierżanci

Co się dzieje w Surinamie? Nie, to pytanie nie jest dowodem na to, że w tym kraju wydarzyła się jakaś katastrofa. I nie, nie będzie tutaj również najnowszych wiadomości "z Surinamu" - o tym jest mowa w innych wpisach . "Co się dzieje w Surinamie?" świadczy raczej o tym, że mam z tyłu głowy stale 'co się dzieje w Polsce?' Pobyt w byłej holenderskiej kolonii i pierwsze doświadczenia z tym krajem nastrajają mnie bowiem dość refleksyjnie, bo wiele rzeczy, o których tutaj słyszę i które sam widzę, jako żywo, przypomina mój kraj. Nawet jeśli zamieszczone zdjęcia różnią się niekiedy znacznie od obrazków z Polski, to wielokrotnie podczas tego pobytu nachodziła mnie myśl o własnym kraju i skojarzenie z nim. Busiki-taksówki to podstawowa komunikacja mieszkańców Paramaribo (fot. J. Koch) Widok na rzekę Surinam (fot. J. Koch) Surinam ma swojego właściciela. To jeden człowiek. Nie rządzi jednak z tylnego siedzenia i nie jest jedynie 'zwykłym posłem'

Surinam w świątecznej atmosferze (impresje)

Mikołajkowe (niderl. Sinterklaas) i świąteczne atrybuty bożonarodzeniowe to w Surinamie nie tylko pozostałość kolonialna, lecz także żywa tradycja. Jest podtrzymywana przez różne kościoły chrześcijańskie. W miejscowych zborach Ewangelickiej Jednoty Braterskiej, zwanej też Braćmi Morawskimi lub Herrnhutami (Unitas Fratrum), można zobaczyć herrnhuckie gwiazdy, które, tak jak w niemieckim Herrnhut, zawiesza się od pierwszej niedzieli adwentu. Ale symbolika utrzymuje się też dzięki kilkusettysięcznej diasporze w Holandii, a raczej należałoby powiedzieć - z Holandii. Wielu obywateli Królestwa Niderlandów pochodzenia surinamskiego przyjeżdża bowiem na święta do kraju przodków. Mnie jednak nikt nie przekona, że klimat świąt pod palmami, choć egzotyczny i mający wiele zalet, może się równać z europejską atmosferą.

Droga do serca kraju

Najpierw droga do stolicy. Pendolinem. Zapomniałem o strefie ciszy, więc jestem wystawiony teraz na rozmowy Polaków o niczym, pokazywanie sobie śmiesznych filmików, oglądanie żenujących seriali... Wrzucony w sam środek krajowej komunikacji między Polkami i Polakami, którzy nagle doświadczają wzmożenia werbalnego, staram się skupić i doczytać lektury obowiązkowe. Odświeżam sobie książkę Antona de Koma "My niewolnicy Surinamu" ( Wij slaven van Suriname , 1934), o której wspólnie z M. mamy wygłosić referat na konferencji w Paramaribo. Referat gotowy, ale jeszcze to i owo trzeba doszlifować, może coś dopisać, coś usunąć. Potem naczytać się tekstu, aby zmieścić się w regulaminowym czasie. Znajduję w plecaku z komputerem mały notatnik z Festiwalu Miłosza z napisem "zdobycie władzy", co było mottem tegorocznej edycji, na której M. prezentowała bośniacką poetkę Feridę Duraković . Przypadków nie ma - to motto o zdobywaniu władzy jak nigdy pasuje do de Koma. Lubię takie &#